Wyobraź sobie, że jesteś sam. Ale sam dosłownie i totalnie. Nie masz NIKOGO. Żadnego wsparcia ze strony rodziny czy przyjaciół – nic, zero, null, bo nikogo takiego w Twoim otoczeniu nie ma! Nikogo nie obchodzisz, nikt się Tobą nie interesuje, nikt Ci nie pomaga, jesteś całkowicie wyrzucony poza margines społeczeństwa. Nie ma mamy, taty, siostry, brata, przyjaciółki. Nawet koleżanki nie całkiem lubianej – jej też nie ma. Sam w obcym mieście. Na dodatek jesteś niesamodzielny, nie masz pracy ani żadnych środków na utrzymanie, nie zarobisz na siebie, bo nie masz takich możliwości, nie masz co jeść, nie masz domu, w którym mógłbyś się schronić, nie masz gdzie spać, nie masz NIC. Dosłownie nic. Nie masz portfela, karty kredytowej, dowodu osobistego. Nie masz samochodu, nie masz pieniędzy na taksówkę, a z resztą na co Ci taksówka, skoro nie masz gdzie jechać? Nie jest już Twoim problemem gdzie wyjść, żeby się zabawić, tylko GDZIE WRÓCIĆ! Wiem, że ciężko to sobie wyobrazić, ale wysil się. Na dodatek jesteś społecznie nieakceptowany, przeganiany, niejednokrotnie bity, kopany, obrzucany kamieniami. Horror? Witaj w piekle – tak wygląda życie bezdomnych psów.
A teraz wyobraź sobie, że udało Ci się przetrwać, jakimś cudem radzisz sobie z odrzuceniem, nauczyłeś się unikać zagrożeń ze strony ludzi, tudzież przestawiłeś swój organizm na maksymalne wykorzystanie tych resztek, które dwa, trzy razy w tygodniu udaje Ci się gdzieś zdobyć i nagle ulegasz wypadkowi… Nie umierasz, to byłoby za proste. Wstajesz, ale Twoja sprawność odeszła w zapomnienie. Ledwo chodzisz, raczej pełzasz, nie jesteś w stanie uciec przed zagrożeniem. Wtedy ktoś Cię znajduje, zabiera do miejsca, gdzie jest multum takich jak Ty – wykluczonych, niechcianych i nie istniejących dla świata i … i nic . Zostajesz numerem zamkniętym w klatce i zapomnianym. Twój świat to kraty i ból zniekształconych nóg, strach przed towarzyszami z klatki, którzy swoją frustrację i złość wyładowują na słabszych ( czyli na Tobie ). Rano ogarnia Cię paraliżujący strach przed dniem, wieczorem boisz się zasnąć, bo we śnie jesteś już całkowicie bezbronny. Nie masz szans na odparcie ataku zdrowych, zdeterminowanych, agresywnych przeciwników. Nie masz szans na wyrwanie się stamtąd, bo to miejsce zaklęte – kto tam trafi, ten zostaje, jak w zaczarowanym kole. Zapomnij o nadziei, jej tam nie ma, tam nie ma nikogo, kogo obchodziłby Twój los…Przerażająca wizja? Witaj w świecie Jonasza. I nie módl się do swojego Boga, pod jakąkolwiek postacią – jest tam tak samo nieobecny jak nadzieja. Dla Jonasza Bogiem jest Człowiek, a ten go opuścił.
Od 2013 roku Jonasz przebywał w schronisku, bez diagnozy, bez szans na adopcję, bo kto zwróci uwagę na czarnego psa, który wygląda jak Quasimodo i ma problemy z poruszaniem się? Niesprawny, nieatrakcyjny, niemłody, bo według oceny weta rocznik 2005?
06.10.2016 – to ważny dzień w życiu Jonasza, dzień przełomowy. Tego dnia nasza Fundacja przejęła nad nim opiekę. Został umieszczony w domowym hoteliku, pod opieką cudownych ludzi. Rozpoczynamy diagnozowanie i podejmiemy leczenie. Nie wiemy jeszcze jakie ma szanse na powrót do normalności, ale wiemy jedno: zrobimy WSZYSTKO! żeby mu pomóc. Piekło jakie przeszedł to przeszłość, mamy nadzieję, że przed nim teraz już tylko dobre dni. Będziemy mu szukać domu najlepszego na świecie, takiego, który go pokocha miłością najszczerszą i bezwzględną. To nasze plany na jego przyszłość, która możemy stworzyć razem.