“Zwierzęta cierpią tam od lat, wegetują na łańcuchach, na miejsce zmarłych pojawiają się nowe. Nieogrodzona posesja tuż przy szkole, gdzie każdy może wejść i zrobić krzywdę zwierzęciu, gdzie suki co cieczkę przeżywały gehennę (wyobraźcie sobie suczkę na łańcuchu i psy z całej wsi…). Szczeniaki zabierane na łańcuchy lub rozjeżdżane przez samochody. Psy, które nigdy nie widziały weterynarza, z ranami na szyjach, zjadane przez pchły, w czymś, co właściciele nazywają budami lub bez bud- schronieniem niektórych były np. rozpadające się samochody. Karmione przez sąsiadów ponieważ posesja jest niezamieszkała a właściciele zjawiali się tam ”różnie”. Czasem dwa, czasem raz w tygodniu. Ludzie zgłaszali sprawę gminie od lat. Powiatowy nie widział problemu, gmina i policja twierdzili, że nie będą się zajmować jakimiś psami. Może dlatego w Żelechowie jest ich zatrzęsienie? Psy, które stwarzają niebezpieczeństwo na drodze, które mogą być niebezpieczne dla ludzi, martwe, rozkładające się przez miesiąc bo nikt nie poczuwał się do sprzątnięcia zwłok… URZĘDNICY W ŻELECHOWIE NIE WIDZĄ PROBLEMU.”
Tak brzmiało ogłoszenie, na które zwróciliśmy uwagę. Jednym z tych psów był nasz Benjo. Nasza wolontariuszka zapewniła mu dom tymczasowy i jako fundacja mogliśmy dzięki temu wziąć psa pod swoje skrzydła. Długo trwały przygotowania do odbioru psów. Wszystkim kierowała jedna wspaniała osoba – Paulina. Interwencję przeprowadziła Viva. I tak Benjo stał sie naszym nowym podopiecznym…
Od początku w domu tymczasowym okazał się być wielkim słodziakiem, idelnie dogaduje się z psami rezydentami, wielbi swoją tymczasową panią i chodzi za nią wszędzie.
Benjo to maleńki, kanapowy piesek. Ma niecałe 5 lat.
erzęta cierpią tam od lat, wegetują na łańcuchach, na miejsce zmarłych pojawiają się nowe. Nieogrodzona posesja tuż przy szkole, gdzie każdy może wejść i zrobić krzywdę zwierzęciu, gdzie suki co cieczkę przeżywały gehennę (wyobraźcie sobie suczkę na łańcuchu i psy z całej wsi…). Szczeniaki zabierane na łańcuchy lub rozjeżdżane przez samochody. Psy, które nigdy nie widziały weterynarza, z ranami na szyjach, zjadane przez pchły, w czymś, co właściciele nazywają budami lub bez bud- schronieniem niektórych były np. rozpadające się samochody. Karmione przez sąsiadów ponieważ posesja jest niezamieszkała a właściciele zjawiali się tam ”różnie”. Czasem dwa, czasem raz w tygodniu. Ludzie zgłaszali sprawę gminie od lat. Powiatowy nie widział problemu, gmina i policja twierdzili, że nie będą się zajmować jakimiś psami. Może dlatego w Żelechowie jest ich zatrzęsienie? Psy, które stwarzają niebezpieczeństwo na drodze, które mogą być niebezpieczne dla ludzi, martwe, rozkładające się przez miesiąc bo nikt nie poczuwał się do sprzątnięcia zwłok… URZĘDNICY W ŻELECHOWIE NIE WIDZĄ PROBLEMU.”
Tak brzmiało ogłoszenie, na które zwróciliśmy uwagę. Jednym z tych psów był nasz Benjo. Nasza wolontariuszka zapewniła mu dom tymczasowy i jako fundacja mogliśmy dzięki temu wziąć psa pod swoje skrzydła. Długo trwały przygotowania do odbioru psów. Wszystkim kierowała jedna wspaniała osoba – Paulina. Interwencję przeprowadziła Viva. I tak Benjo stał sie naszym nowym podopiecznym…
Od początku w domu tymczasowym okazał się być wielkim słodziakiem, idelnie dogaduje się z psami rezydentami, wielbi swoją tymczasową panią i chodzi za nią wszędzie.
Benjo to maleńki, kanapowy piesek. Ma niecałe 5 lat.